Wykorzystane materiały (w nawiasie cena mojego zakupu, możecie porównać jak to wygląda teraz i ogólnie jaki jest koszt wykonania takiej ramy samemu.. no nie doliczając czasu i robocizny :)
– 5 kantówek 2700 mm x 30mm x 20mm (5 x 7,59 = 37,95zł)
– 3 płyty HDF 1200mm x 600mm grubość 3mm (3 x 15,76 = 47,28zł)
– 5 taśm dwustronnych 10m x 50mm (5 x 12,99 = 64,95zł) – 5-ej rolki mi jeszcze zostało
– dużo kątowników – wykorzystałam co miałam (0zł)
– jeszcze więcej wkrętów – wykorzystałam co miałam (0zł)
– 4 małe kawałki filcu – wykorzystałam co miałam (0zł)
No to zaczynamy :)
kantówki kupione, pierwsza przymiarka
etap kolejny po zakupach to klejenie na taśmę dwustronną
i etapami sobie kleje
są zostawione przerwy, żebym jeszcze mogła rozdzielić obraz bo robię to wszystko na raty i jeszcze musi poczekać
taśma taka – niby no name – ale produkcja tesa więc wziełam :) póki co 4 rolki poszły, potrzebuje jeszcze 3 pasków i chyba będzie trzeba 5 rolkę dokupić, ale to zobaczymy, a nóż widelec starczy jeszcze z tej 4ej
i tak w częściach obraz wtapia się w podłogę i czeka na docięcie dykt
kolejny lekki postęp tym razem szykowanie plecków :) mój przebiegły umysł wymyślił 3 płyty HDF .. kalkulacje były pod kątem cenowym i ekonomicznym oraz logistycznym czyli jak się pieszo zabrać ze sklepu z tym na pół godzinny spacer :)
przymiarka puzzli do płyt i odmierzanie jak przycinać
już przycięte – najlepszym sposobem na cięcie płyty hdf okazał się nożyk do tapet, najpierw kombinowałam brzeszczotem, ale jakoś dużo brudu.. nożyk jakoś schludniej to zrobił tylko trzeba mieć trochę cierpliwości do kilkudziesięciu cięć :)
na dole minimalnie mi wystaje więc była potrzebna jeszcze lekka korekta
i przyszła kolej na ramę/stelaż .. jak zwał tak zwał :) najpierw przymiarka i obmyślenie planu :D
mierzenie i będzie cięcie, oczywiście ręcznie brzeszczotem bo mięśnie trzeba ćwiczyć :)
dzielenie listewek wyszło pod wycięte płyty.. dlatego dolna jest niżej
i cała rama prezentuje się tak… nie ukrywam, że jest “artystyczna” :) trochę krzywizn ma, zobaczymy jak to wyjdzie w efekcie końcowym.. póki co i tak jestem optymistyczna :D
a łączenia mam takie.. tak naprawdę to odpady z remontu/mebli więc fajnie bo się docelowo przydały i nie musiałam dokupywać ;)
miałam ambitny plan na zszywki, ale coś poszło nie tak więc ten pomysł porzuciłam i będą same wkręty
mocowanie na same wkręty – żeby łebki schować to trochę nawiercałam dyktę
tu ta ładniejsza wersja wkrętów – niektóre tak ładnie się nie chowały :/
i gotowe – nie wiem ile wkrętów poszło, ale nie oszczędzałam się :)
i od spodu, z daleka to nawet ładnie wygląda :) tutaj pominęłam etap lakierowania deseczek bo mogłam to też zrobić wcześniej, ale całkiem z tego zrezygnowałam więc drewienko jest “surowe”
jako, że ja zosia samosia więc żeby ogarnąć temat w pojedynkę wymyśliłam taki plan:
kleję w częściach tak jak miałam to wcześniej podzielone, specjalnie taśma szła pionowo, żeby móc to ładnie ogarnąć stopniowo, a więc 2 pierwsze paski oderwane i przyklejone, żeby reszta nie uciekła.. no i tak dochodzimy do przerwy…
żeby przykleić brakujący pasek łączący musiałam coś podłożyć, żeby mi nie przeszkadzały puzzelki
no i taśma na miejscu
teraz odginam to co nie przyklejone i po kolei zrywam taśmy
na łączeniu dokładam jeden rządek puzzelków który nie był przyklejony
i kolejna przerwa do ogarnięcia.. momentami to, aż się spociłam.. taki stres, żeby krzywo nie było :)
na ostatnim fragmencie wpadłam na genialny pomysł, że przecież mogę już pozaczynać tasiemki.. bo jak tak trzymam w powietrzu i próbuję odkleić to czasami cierpliwości brak :P więc tak.. człowiek mądrzejszy po robocie ;)
no i efek końcowy z lamą w tle jako wsparciem :D chyba mi to nawet wyszło bo jakaś duma mnie ogarnęła :)
przymiarka na ścianie
pięknie się prezentuje.. aż nie mogę uwierzyć, że po tylu latach spełniam kolejne puzzlowe marzenie :D
noo ale póki co obraz znowu na ziemi i się dokleja.. potem poprawianie niedoskonałości i lakierowanie i już wieszanie na stałe…
techniczna uwaga.. bo jeszcze wymyśliłam sobie na rogach takie łączenia gdzie śrubka była z wystającym łebkiem i trochę mi ściane otarły – smuteczek
tak więc szybka podmianka na płaskie łebki i okleiłam jeszcze filcem co by już ściany nie orać :)
aaa a moje wieszadełka wyglądają tak… bez haków.. zwykłe śrubunki :)
TADA efekt końcowy – jednak nie lakierowałam, bo dzięki temu będę miała możliwość demontażu puzzli i powieszenia innych w przyszłości :)